-

Zbigniew

Opowieść kpt. ż.ś. Mietka

Kapitana Mietka poznałem rok temu na gondolach (w rzeczy samej są to wiślane baty z silnikami doczepnymi) w Krakowie.
Mietek to stary kapitan żeglugi śródlądowej urodzony w 1944 roku w Niemczech (jego rodzice zostali wywiezieni na roboty i tam się poznali).
Po pracy, jak mi się już nie chciało wracać autobusem do Niepołomic zostawałem na statku pod Wawelem i ucinałem sobie pogawędki z Mietkiem.
Pewnego wieczoru Mietek opowiedział mi jak miał około 9 lat znalazł z kolegami zakopany bunkier.
Jego rodzice powrócili do Polski i zamieszkali na jakieś wiosce koło Olsztyna, nie zapamiętałem jej nazwy.
W czasie wolnym Mietek z kolegami buszował po okolicznym lesie. W trakcie jakiejś gonitwy jego kolega potknął się o dziwny kamień. Chłopaków nie wiedzieć czemu zainteresował ten osobliwy kamień, przy bliższych oględzinach okazało się, że to beton. W tamtych czasach nawet dzieci wiedziały, że beton w lesie = bunkier. Zaczęli rozgarniać ziemię, aby dostać się do wejścia. W konspiracji przed rodzicami przez kilka dni odkopywali ten bunkier. Oczami wyobraźni już widzieli się posiadaczami karabinów i tym podobych rekwizytów. Wreszcie nastał wielki dzień odkopania wejścia do bunkra... weszli i okazało się, że był to bunkier medyczny!
Mietek w trakcie tej opowieści zaciągnął się papierosem po czym zaklnął szpetnie. Wyposażenie medyczne nie było aktrakcyjne dla chłopaków, któryś z nich wpadł na pomysł zgłoszenia znaleziska na milicję. Po czym zaczęło się... po co odkopali ten bunkier, dlaczego wcześniej nie zgłosili tego znaleziska, co tam szukali, komu chceli przekazać znalezione rzeczy i tym podobne pytania.
Lekcję Mietek zapamiętał dobrze, nauczył się, że należy omijać z daleka wszelekie organa władzy ludowej. Był to jego pierwszy i ostatni dobrowolny kontakt z milicją/policją obywatelską.

 



tagi: żegluga 

Zbigniew
30 maja 2020 14:33
14     1590    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Maginiu @Zbigniew
30 maja 2020 17:36

To króciutkie opowiadanie o dziecęcej, niewinnej przygodzie z lat świeżo powojennych, jest jak świeży powiew w zalewie innych prac na SN, gdzie dominują duszne i przytłaczające tematy  odkrywające wiarołomstwo, przekupstwo, zbrodnię, złodziejstwo i zwykłą ludzką głupotę. Dlatego daję plusika.

Ale brakuje mi jakiejś kulminacji w zakonczeniu. Tak ładnie szło, natknęli się, kopali, kopali i co - chociaż żebym się dowiedział co tam było. A tu nic na ten temat...

Więc uzupełnię tą lukę i opowiem podobną historię. Kiedy - to było w stanie wojennym - pracowałem w biurze projektów, mojemu szefowi, kierownikowi pracowni zebrało się na wspomnienia. Jako kilkuletni chłopiec, w latach czterdziestych  mieszkał z rodzicami pod Ostrowią Mazowiecką. Są tam olbrzymie rozlewiska Bugu, tereny za nimi chronine są wałami przeciwpowodziowymi. W tamtych latach na wiosnę to były prawdziwe powodzie, nie to co teraz. I te rozlewiska pełniły ważną rolę w ochronie pozostałych terenów przed powodzią.

Kiedyś - własnie wiosną - wałęsał się z kolegą po wale i nagle potknął się o dziwną metalową blachę. Zaczęli z kolegą odgarniać ziemię, ale nie bardzo im szło, dopiero następnego dnia, kiedy przynieśli łopatę, udało im się dokopać do tego czegoś. To była bomba lotnicza. Bardzo duża bomba. Była olbrzymia.

Była za duża.

No... nie mogli jej tak przecież zostawić. Obłożyli ją gałęziami, krzakami i czym się dało i... podpalili. Spory kawałek się oddalili - wiejski chłopak kilkuletni już głupi nie jest.

Jak pieprznęło - to to, że w promieniu kilku kilometrów szyby powypadały to nic. Bo przerwało wał przeciwpowodziowy i woda z rozlewisk przedarła sie na tereny zamieszkałe. Zostały zalane olbrzymie terny. Mój szef z kolegą dali sobie słowo, że nigdy, przenigdy  się nie przyznają co zrobili.

UB szalało. Jeżdzili po całej okolicy i wszystkich przesłuchiwali - kto mógł sobie pozwolić na taki sabotaż. Podejrzanych aresztowali i dłuższy czas przesłuchiwali.

Szef przyznał się rodzicom, że to on to zrobił po... czterdziestu latach.

A jego ojciec na to, że... wiedział.

zaloguj się by móc komentować

Zbigniew @Maginiu 30 maja 2020 17:36
30 maja 2020 18:24

Był to bunkier wyposażony w sprzęt medyczny, może nawet sala operacyjna. Nic specjalnego dla chłopców, ale dla ośrodka zdrowia na zadupiu już tak.

zaloguj się by móc komentować

Zbigniew @przemsa 30 maja 2020 17:50
30 maja 2020 18:36

Jak byłem podrostkiem to buszowałem po złomowisku i skupie makulatury. Cud, że nikomu nic się nie stało.

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @Zbigniew
30 maja 2020 19:31

I tak władza wychowywała sobie wdzięcznych obywateli. Świetne.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Zbigniew
30 maja 2020 19:38

Gdy chodziłem do podstawówki (1957-64) w osiedlu Pyry, ówcześnie na warszawskim Mokotowie (od wielu lat Pyry są częścią dzielnicy Ursynów) , straszyły przy drodze na cmentarz parafialny ruiny zabytkowej XIX wiecznej willi. Wyglądały jak stary, opuszczony i zapuszczony zamek. Wpadliśmy z paroma kolegami z klasy, których droga do i ze szkoły przebiegała obok cmentarza, aby spenetrować lochy owego zameczku, bo a nuż znajdziemy tam ukryte skarby. Co prawda w jednej niewielkiej części tej wilii, tzw. Baszcie wybudowanej tuż przy rogu ul. Puławskiej otworzono już bar, ale reszta obiektu czekała jeszcze długie lata na remont. No i właśnie do piwnic tej niewyremontowanej części udała się nasza ekspedycja (było to bodaj w klasie 5-tej albo 6-tej), przez jedno z wyłamanych piwnicznych okienek. Niestety, piwnice okazały się zalane wodą, pływały w niej jakieś deski, części przegniłego wyposażenia i szczury. Sporo było tych szczurów. Rzecz jasna, nie posiadaliśmy wyposażenia stosownego dla nurków, więc wyprawy po skarby nie udało się zrealizować.

Ale bunkier też swój mieliśmy, tzn. sami zrobiliśmy sobie tzw. ziemiankę i nawet odkopaliśmy starą zardzewiałą pepeszę, której drewniana kolba dawno zbutwiała i rozsypała się. pochwaliliśmy się zaraz tym znaleziskiem, no i odebrali nam je starsi koledzy.

https://www.haloursynow.pl/artykuly/baszta-dzis-straszy-a-kiedys-to-byla-knajpa,3560.htm

zaloguj się by móc komentować

Brzoza @stanislaw-orda 30 maja 2020 19:38
30 maja 2020 21:37

Jaki Świat jest mały i ciągle jeszcze trwa ta migawka. Swoją przygodę w Warszawie zacząłem od niedaleka tej "baszty" w pracy i wynajmie i dziwnych opowieści o niej się nasłuchałem od mieszkanki, która wróciła z Anglii z troszkę zdeformowaną czaszką po jakiejś chyba operacji, do fragmenciku terenu jaki odziedziczyła w tej okolicy po przodkach - reszta była już sprzedana. W lesie kaszubskim, niedaleko lasu mojego Dziadka, przy jeziorze z krystalicznie czystą wodą, polodowcowego z starodawną florą i rybką znalazłem karabin z butwiejącą kolbą - wystawała lufa z torfu przez wszystkie te lata, aż go wyciągnąłem i dałem złom koledze zafascynowanemu z plastyka. Na polu za działką mojego Kuzyna z Gdyni wystarczyło się schylić, aby podnieść jakąś łuskę. Jak trochę więcej poszukać to wiele sprzętu wojskowego. W innym lesie mieliśmy bunkier.

zaloguj się by móc komentować

Perseidy @Zbigniew
30 maja 2020 21:47

Kilkupoziomowe piwnice pod moim blokiem z lat 30-tych (który w czasie wojny służył jako internat Hitlerjugend) to był istny labirynt. Korytarze rozgałęziały się w różnych kierunkach, napisy na ścianach głosiły, że min niet. Wyjcia z tych piwnic prowadziły na trzy różne ulice. Dzieciaki z mojej dzielnicy zawsze chciały być w mojej grupie w grze w podchody, bo nie sposób było nas doścignąć. Z tych piwnic wjeżdżało się windą na ost. piętro, stamtąd na dach, przebiegało się do drugiej windy i żeby zjechać znowu do tych piwnic. W latach 60-tych część drzwi zamurowano, został tylko górny poziom i wspomnienia... 

zaloguj się by móc komentować


atelin @przemsa 30 maja 2020 17:50
31 maja 2020 11:23

W moich okolicach też był bunkier, ale nic w nim nie było, nawet szczurów więc specjalnie się nim nie interesowaliśmy. Dzisiaj sobie myślę, że został wybudowany przez Niemców w bardzo strategicznym miejscu.

Ale jeszcze lepsze były ruiny pałacu w parku, na który potocznie mówiło się "Majątkowy". Pałac został rozebrany, zostały tylko budynki folwarku, dzisiaj jest tam wypasiony hotel. Póki ruiny istniały szwendaliśmy się tam z upodobaniem po piwnicach w wieku około dziesięciu lat. Legenda głosi, że podczas rozbiórki robotnicy znaleźli flaszkę brzoskwiniówki, tak starej, że zrobiła się z niej galareta. Podobno we trzech kosmicznie się ululali.

zaloguj się by móc komentować

tadman @Zbigniew
31 maja 2020 11:47

Za moim domem na łące były ruiny wysadzonej/zbombardowanej/zburzonej cegielni. Wysoka na trzy piętra ceglana konstrukcja była terenem obserwacyjnym i nobilitacją, bo kto wdrapał się na szczyt to był swój. W ocalałej części mieszkał starszy pan z żoną, a pozostała środkowa część cegielni ledwo wychodziła z ziemi i była porośnięta łopianem, bylicą i nawłocią. Kiedyś zauważyliśmy, że spod ceglanego rumowisla widać coś w rodzaju okna, a w każdym razie potencjalnego wejścia do piwnic, więc zaczęliśmy odgruzowanie. Można było dostać się do piwnicy, w większej części zasypanej, a tam jedyną rzeczą godną zainteresowania były paczki owinięte w pakowy papier. Okazało się, że były to szare prostopadłościenne kamienie. Wzięliśmy kilka do domu i okazało się, że były to tzw. gliniaste mydło używane w czasie okupacji. Kostki wylądowały na działce do mycia rąk. Znależliśmy jeszcze żółtawy granutat, który walał się w piwnicy. Nie wiedzieliśmy co to jest, więc wzorem autora notki zastosowaliśmy próbę ognia. Nic się nie stało, a owe granulko topiły się w ogniu i spalały się. Jeden z kolegów pokazał swojemu ojcu i ten powiedział, że to trotyl i mieliśmy szczęście, bo podobnież zleżały trotyl może czasem wybuchać. Ale nasze znaleziska zbladły wobec sukcesu kolegów z sąsiedniego podwórka którzy dogrzebali sie do całych karabinowych nabojów, ale szybko je stracili, bo pochwalili się ojcu jednego z nich, a ten zawiadomił milicję.
To było coś i bardziej rozpalało wyobraźnię niż marsze na poligon za miastem, gdzie z kulochwytu wydłubywało się pociski i na patelni podprowadzonej przez kolegę mamie wytapiało się ołów, a taki jeden, znacznie starszy od nas, kolega robił odlewy żołnierzyków.

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować